--- Z magla --- Z magla
609
BLOG

Przespałem się

--- Z magla --- Z magla Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Hempel Wojciech do towarzyszów walk rewolucyjnych

 
Szanowna kombatancjo oraz inna malkontencjo!
 
Donoszę, że przespałem się w naszym kryminale, w Łęczycy,
a było to tego lata i przy okazji imprezy piosenkowej Nocnik,
którywłaśnietam wewnątrz zaistniał.
 
Full siurrealizm, jak dla mnie.
W pancernej bramie więźnia bileciki wstępu, a na spacerniku piknik: 
matki z wózkami, zakonnice z dziatwą, gitarki, mikrofony, gigantofony,
reklamy dmuchane, piwo kuflowe, grochówka z kotła,
parasole czerwone, sanitariaty niebieskie;
cześć stary, nic się nie zmieniłeś, może kiełbaskę ?
 
A nad tym mrowiem wisi gorące włoskie niebo,
resztki zardzewiałych drutów kolczastych,
wartownicze koguty, obkratowane okienka,
no i moje resztki zapamiętanej pamięci, też wiszą.
 
Kryminał wielce zabytkowy, bo średniowieczny,
grubomurowy i klasztorny.
Pięć lat temu wysoka komisja inteligentnie dostrzegła,
że niehigienicznie jest trzymać ludzi w lochach,
więc penitencjarną jednostkę zamknięto.
Od czasu naszego zimowego turnusu w 1981. obiekt posunął się
zdrowotnie i chociaż pod koniec, grzyb i stęchliznę próbowano
resocjalizować młotem i kilofem, nic to nie pomogło, i zasłużona
placówka nie pomieściła się w unijnych normach.
Oni w tej durnej Bruxelce nie mają żadnej penitencjarnej wyobraźni
ani pojęcia, że pleśnie są lecznicze, a w celi z jednym kiblem
żyć może wygodnie po 60-ciu chłopa.
(Jeszcze w latach 70-tych sypiali ekologicznie, bez łóżek, ot na słomie.)
 
Obecnie włada tym powiat i jak na razie pan starosta nie ma twórczej koncepcji,
co z tak urokliwą ruderą począć.
Więziennictwo zdewastowało i ogołociło obiekt dosyć skutecznie,
a na koniec nawet klamki od cel wyjęli i poszli.
Teraz od fundamentów drążą archeolodzy, w środku bujają się
wycieczki, a od strycha, od strycha to zjara się cała ta buda,
borozpalone słońcemkrokwie suche, a woda z beczek p/poż. pięć lat temu wyparowala;
gaśnice również.
 
Teraz jest to nieformalne muzeum, otwierane właściwie tylko przy okazjach,
a oprowadzane przez rewelacyjnych lokalnych świrów z PTTK.
Gdyby nie oni, guzik byśmy tu zobaczyli.
 
Stan, jaki widzicie na zdjęciach, siermiężno-piwniczny
i nieporównywalny z uprzednią jego elegancją w latach PRL-u.
Pamiętacie przecież jak przytulnie tu było, pytam więc:
komu to przeszkadzało?!
 
Wspomnę, że jak wtedy wyszorowaliśmy podłogę, i wypraliśmy kotarę,
to prawie nie cuchnęło już moczem.Aż żal było porzucić i odjeżdżać.
A teraz w roku 2010, pod naszą celą było tak nieapetycznie,
że musiałem się tułać i spać pod inną.
 
Myślę z goryczą, że nie o to walczyliśmy,
żeby tu teraz, w wolnym kraju, po obcych celach sypiać,
a jeszcze potem z rana być budzonym przez rozstrojoną gitarę.
Zdrowa, kulturalna pobudka to chrzęst klucza i kolejka do kibla.
 
Jednakże zachował się nasz wychodek i kanalizacyjna rura,
przezktórą 29 lat temu konwersowałem z jakimś nieznajomym przestępcą z piętra nad nami.
Pamiętam jak dziś, że kiedy w czasie naszej rozmowy ktoś spuścił wodę, mój interlokutor zdenerwowany zakłóceniami na linii krzyczał: „ mówi się, mówi się ! ”.
 
W kilku celach ufryzowanych na pokazowo-muzealne pozostały
oryginalne piętrowe koja, pogięte blaszane platery, rozlazłe materace,
no i te pamiętne kultowe koce.
Kocyki w kolorze gleba to specjał-smaczek więziennictwa,
a im starsze, tym smakowitsze.
Te nasze były tak mocno zasłużone, że mogły pamiętać
reformę rolną i Wandę Wasilewską.
A wspomnijcież koledzytumany upojnego kocowego pyłu.
Tego nie da się opisać ani prozą ani poezją, to trzeba wdechnąć.
 
Korytarz za korytarzem, cela za celą,
tępa ponurość, obłażące pomalowania, zapleśniałe liszaje.
Na tej obleśnej feerii paskudztwa są jeszcze napisy,
wszędzie napisy, napisy i napisy - jedne ołówkiem, inne wydrapane,
a każdy gryzmoł to człowiek.
 
Na oknach od czasów caratu były matowe blindy.
Wpuszczały one tylko wąziutki paseczek nieba.
Kiedy raz wlazlem na stołek żeby zobaczyć miasto,
podglądający przez lipo  klawisz zagroził mi karcerem.
Blindy usunięła z okien wspaniałomyślna III Rzplita.
Zimą około roku dwutysięcznego, widziałem z ulicy, z wolności,
jak w otwartych oknach zeki wystawiali głowy do słoneczka,
gwarzyli i kopsali sobie na sznurkach chabety z papieroskami, prochami albo czajem.
Jednak teraz na oknach widzę dodatkowe gęste siatki czyli firany,
a więc nawet i taką maleńką, głupiutką ludzką radość zaśrubowano.
 
Zresztą to głupstewko i bzdurka przy pobitym tutaj Frasyniuku
i innych politycznych i niepolitycznych. Ale i to też blahostka.
„Jakież to ma znaczenie, dziecko ?” – mawiał nam Marek Edelman,
który przerabiał powstanie w getcie.
 
Zabytkowość tych wnętrz nie narzuca się,
nie zdobi i estetycznie nie epatuje.
Dominuje zwykła beznamiętna zwykłość, żadnych wzruszeń,
szczery żywy brud, brzydota, nuda, beznadzieja, surowy, ostry obraz,
otwarty na interpretacje widza.miejsce absolutnie unikalne, bezcenny zapis rzeczywistości.
Pamiętacie, to tak jak owa zona w filmie Andrieja Tarkowskiego Stalker.
 
Drodzy koledzy, dygajcie, śmigajcie do Łęczycy wsadzić łeb w dziurę przeszłości,
zanim nowe czynniki właścicielskie obczyszczą, zakitują, zrewitalizują, zaadaptują,
słowem jaja wyrwą, do formaliny i muzealnie udostępnią.
 
Póki co, posyłam Wam te piećdziesiąt jpg-ów.
Ostatni przedstawia pomieszczenie, które już po likwidacji ZK,
u–artystycznił jakiś zachodni dupek biorący udział
w spaniu pod zamkniętą celą w ramach „intelektualnego” eksperymentu.
Religijne i landszaftowe malowidła ścienne w kaplicy i na korytarzach,
to twórczość skazanych i są to chyba najbardziej ponure kawałki tej bajki.
Czuć w nich więzienną beznadzieję, smętek i nieszczęście.
Zarośnięci święci i białe łabądki, na dożywociu.
 
Komórkowe foty snują swoją opowieść, ze świata ubocznego nieco.
Wiemy o tym świecie nieco, ale tylko tak poniekąd, azaliż, a’propos.
Ja mam mdły abszmak i odczucie, że opowieść ta chora jakaś,
jak i to całe miejsce, chore jest.
 
Tyle kombatanctwa na dzisiaj.
 
 
                       Wasz Hempel
 
 
No i przypominam, Panowie, że w towarzystwie nie mówi się w celi, ale pod celą.
 
Zdjęcia strzelił z biodra telefonem Nokia trzeciej generacji, nasz kolega Komulibus Paweł.
 
Hempel Wojciech – internowany w Łęczyckim ZK,w stanie wojennym 1981 roku, podziemny drukarz,
współpracownikKomitetu Obrony Robotników (KOR) i „Solidarności”.
 

 

FOTY  FOTY   FOTY   --->     http://ladycotton.eu/kryminal/

Pozatym są zdjęcia z czasu pobytu Władysława Frasyniuka
i Józka 
Śreniowskiego w 1984.

 http://homepage.mac.com/zbigniew/stan_wojenny_wiezienie.html

--- Z magla
O mnie --- Z magla

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości